Większość nas żyje w ostatnich dniach wyborami prezydenckimi.
Zarówno świat rzeczywisty jak i ten wirtualny roi się od
„świadomych” obywateli, „świadomie” wybierających swą
władzę. Prezydenta, który ma sprawić, że wszystkim nam będzie
się żyło miło, lekko, łatwo i przyjemnie.
Po raz pierwszy, od czasu gdy uzyskałam prawa wyborcze, nie pójdę
do urny i nie oddam swojego głosu. I nie do końca dlatego, że
żaden z kandydatów nie spełnia moich oczekiwań, choć po części
jest to prawda. Nie do końca też dlatego, że sądzę, że i tak
nic się zmieni, choć patrząc wstecz rzeczywiście można poddać
się wszechobecnemu zniechęceniu.
Nie pójdę bo doszłam do wniosku, że nie lubię demokracji.
Szczególnie tej w Polskim wydaniu. Dlaczego? Ano dlatego, że 90%
społeczeństwa nie ma zielonego pojęcia za kim i za czym głosuje.
Podobnie jak w przypadku każdej choroby warto byłoby zacząć od
profilaktyki. Nauczyć ludzi polityki, dać im wiedzę niezbędną do
dokonania dobrego wyboru. Statystycznie najwięcej głosów oddają
ludzie bardzo młodzi, dla których uzyskanie pełnoletności i
możliwość zagłosowania jest frajdą ale też przejawem ich wiary w siłę własnych, nie do końca jeszcze doprecyzowanych przekonań. Ludzie, którzy nie mieli okazji jeszcze
popracować ale chcą lepszej pracy, US im jeszcze nie ciąży ale
już żądają obniżenia podatków, nie posiadają dzieci ale
podpisują się pod obowiązkiem szkolnym dla 6 latków.
Drugą grupą są ludzie starsi, wychowani na patriotycznej paszy
jaką karmił ich komunizm. Ludzie, którzy mieli już szansę na
wykazanie się i dali dupy dwukrotnie. Pierwszy raz gdy u władzy
byli komuniści drugi raz gdy tych komuchów trzeba było pogonić
gdzie pieprz rośnie. W żadnym z tych przypadków się nie popisali,
bo komuna, za ich przyzwoleniem, trwała lat kilkadziesiąt a za
drugim razem dopuścili do tego aby trwała dalej pod postacią
Millerów i innych starych wyjadaczy. Ludzie z poprzedniego systemu
powinni na zawsze, z wilczym biletem w kieszeni, zejść z politycznej sceny. Inna
grupą jest starsze pokolenie glosujące na PiS. I tu podobnie –
stara gwardia chce decydować o życiu młodych ludzi. Patrzą ze
wzruszeniem na swoje dzieci, swoje wnuki ale chcą decydować o
posiadaniu dzieci przez innych ludzi. Przeżyli swoje, niech się
zajmą rozpieszczaniem wnuków. Może to okrutne ale odebrałabym
prawo do głosowania ludziom, którzy przekroczyli wiek emerytalny.
Do urn wyborczych podchodzi coraz mniej ludzi w sile wieku. Czyli
tych najcenniejszych dla każdego kraju – pracujących na swe,
wątłe w przyszłości, emerytury - podatników. Dlaczego oni
rezygnują? Pewnie dlatego, że mają większą świadomość tego,
ze nikt dla nich i za nich niczego nie zrobi jeśli nie zrobią
czegoś sami dla siebie. A jeśli nie ma propozycji, która
gwarantowała by im pomoc w ich pracy, robią dalej swoje. System
przyzwyczaił ich i poniekąd zmusił do kombinowania i lawirowania
więc zniechęceni i zgorzkniali dalej lawirują i kombinują. Aby przetrwać.
Demokracja w Polskim wydaniu jest systemem najgorszym z możliwych.
Każdy może zostać prezydentem, każdy może zasiąść w poselskim
fotelu. Czy to robotnik oderwany prosto od taśmy produkcyjnej czy
rockman, który w końcu wytrzeźwiał i doszedł do wniosku, że nie
chce już śpiewać teraz porządzi narodem. Ministrem finansów
może zostać historyk a ministrem edukacji ekonomista. Albo rolnik.
Nie mają znaczenia doświadczenie, umiejętności, możliwości a
jedynym warunkiem jaki muszą spełnić jest ich chcenie.
We wczesnym systemie parlamentarnym osoby rządzące pochodziły
wyłącznie z arystokracji, później dołączyli do nich ówcześni
biznesmeni. A możliwość decydowania o losach kraju była funkcją
honorową, społeczną i zaszczytem a nie, tak jak dziś, dobrze
płatną posadą. Ludzie posiadający swoją kasę nie szli do
parlamentu z chęci nabicia sobie kabzy bo nie mieli potrzeby
dorabiania się. Dziś? Jak to możliwe aby w radzie miasta czy nawet
w sejmie zasiadał bezrobotny? Jak młody człowiek, który niedawno
skończył studia, albo i nie, i nie potrafił znaleźć sobie pracy
przez rok, dwa czy więcej, w tej chwili jest osobą, która ma prawo
decydować o tym jak będzie funkcjonować miasto, gmina czy kraj?
Oczywiście jest wytłumaczenie jedno. Politykiem może dziś być
każdy, kogo wybierzemy w wolnych, demokratycznych wyborach...
Demokracja polska jest bardziej podobna do totalitaryzmu niż nam się
wydaje. Głosujemy na partie a nie na ludzi. Poddajemy się władzy
większości, która działa na szkodę kraju i obywateli bo działa
wyłącznie dla dobra prywatnych interesów. Jesteśmy uzależnieni
od decyzji ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o zarządzeniu
narodem a ich bytność w sejmie ma na celu jedynie nagromadzenie
środków na kolejne lata wygodnego życia. Nie mamy wpływu na ich
decyzje, nie mamy możliwości odwołania ich ze stanowisk ani
rozliczenia ich pracy.
W świecie idealnym polityk dostawałby swoją wypłatę za dobrze
wykonaną robotę. Po jej skończeniu. W Polsce płacimy naszym
politykom, awansem, z góry. A ich wypłaty są nieproporcjonalne do
ich pracy, o ile w ogóle o jakiekolwiek ich pracy można mówić.
Wszak puste fotele w sejmie czy przysypiający podczas głosowań
posłowie to obrazek wcale nie unikatowy. Płacimy za obietnice nie
za wyniki. Forma wypłat jest zupełnie odwrotna od tego co się
dzieje w normalnych zakładach pracy, gdzie wypłatę dostaję za
pracę jaką wykonam a nie za obietnicę owej pracy. A przecież to jest
ich praca a my jesteśmy ich pracodawcami. Który pracodawca zapłaci
mi albo tobie za to, że mu obiecasz, że będziesz pracował?
Absurd. Wychodzi na to, że jesteśmy bogatym społeczeństwem, którego stać na demokratyczne wyrzucanie pieniędzy w błoto. Fundujemy naszym głodnym politykom kolacje w wysokości jednomiesięcznej pensji, płacimy za ich bilety w komunikacji miejskiej i krajowej, finansujemy kampanie wyborcze, płacimy za robienie nam krzywdy. A czy na świecie nie odbywa się to przypadkiem tak, że kandydaci do parlamentów, pretendenci do prezydenckich tronów finansują swoje kampanie z własnych a nie partyjnych środków, które pochodzą z kieszenie podatników?
Polska, biedna i nieco upośledzona siostra Europy.
JolKa
Tym razem wesprę Cię w absencji, bo nie będzie mnie w kraju. Dosyć dokładnie przyglądam sie wyborom samorządowym i tu przy wielu niedoskonałościach demokracji, do sejmików gminnych na ogół wchodzą ludzie, którzy starają się o region. I tu nie ma znaczenia, na którym miejscu na liście znajdzie się, bo nie raz oglądałem, że na ostatnim miejscu zdobywali więcej głosów niż wszyscy pozostali. Do sejmu głosujemy na listy, i obojętnie na kim postawimy na liście znaczek, do parlamentu wchodzi jedynka.
OdpowiedzUsuńMoże częściej zacznę zaglądać na blogi. Fajna stronka.
No własnie. Zawsze wchodzi jedynka. Dlatego nawet jeśli w danej partii jest być moze ktoś z trzeźwą głową i dobrym pomysłem na Polskę to niestety służy taka osoba jedynie do nabicia głosów jakiemuś stremu wyżeraczowi, który zasiądzie w sejmie po raz kolejny. Miałam raz epizod z lokalną partią, I własnie tak to wygląda. Młodzi ludzie nie sa dopuszczani do głosu a władzę dzierżą od lat niezmiennie te same osoby. Tak jest w każdym partyjnym ugrupowaniu niezależnie od pogladów jakie reprezentuje. Koniec końców gra toczy się o duże stawki bo chocby na szczeblu lokalnym zasiadanie w radzie miasta skutkuje comiesięcznym wpływem 1500 zł do portfela przez najbliższe 4 lata. Pewna ciepła posadka, nie ma co ukrywać. Na wyższych szczeblach stawki są dużo wieksze wiec nikt sam z własnej woli się nie usunie. I własnie to mnie wkurza, ze świnie przy korycie od lat te same a my nie mamy możliwości tego chlewa z nich uprzątnąć. Bo jak partia przestanie zdobywać poparcie to się przetasują - oczywiscie góra - i nadal trwają.
OdpowiedzUsuńCzytałem o Waszym radnym, nie odzywałem się, bo młodzik ma sporo do udowodnienia, i od tego co zrobi będzie zależało jakie faktycznie miał intencje.
OdpowiedzUsuńZgadza się skompromitowanych rzucają gdzieś po spółdzielniach wyznaczają sobie zarobki niebotyczne i nadal służą partii jako prawi obywatele narodu.
No nasz radny się nie popisał. Teraz tłumaczy się trudną sytuacją rodzinną. Ale tak po prawdzie co nas to obchodzi? Obiecał nie obietnicę spełni. Tylko, moje słowa i moja osobista złość na przekręt jakiego się dopuścił to niestety też ogólny obraz tego co się dzieje. Uderzamy w tego, w kogo uderzyć mozemy. Rozliczamy mlodego chlopaka, który swoją karierę polityczną dopiero zaczyna, bo mozemy go rozliczyć. Walczymy z tymi, ż ktorymi mozemy w jakiś sposób wygrać. Bo tu, w takiej sytuacji, jest szansa na to, ze opinia publiczna zmusi go do zrealizowania tego do czego się zobowiązał. Trochę to jednak niesprawiedliwe, ze nie rozliczamy aż tak radykalnie ludzi odpowiedzialnych za ogólny upadek Polski. Podejrzewam, ze nasz radny jest już na przyszłość spalony, góra jednak ma się dobrze i miała się będzie.
OdpowiedzUsuńTak...Polacy sa politycznymi debilami
OdpowiedzUsuńTak, jesteśmy. I to nie tylko debilami ale też masochstami. O naszym debiliźmie świadczy chociażby fakt, że np. Kukiz, który nie ma żadnego zaplecza, doświadczenia ani dorobku politycznego startuje w wyborach prezydenckich. Nie udało się to spróbuje jeszcze raz na jesieni w wyborach parlamentarnych. A ludzie jak osły idą za nim bo wydaje im się, ze mówi ich głosem. Ale nie mają świadomosci , ze nawet jeśli nim mowi to nie ma chlop zaplecza zeby zrealizować to co mowi. Niektorzy twierdzą, ze będa głosować na Kukiza dlatego, ze jest jedyną osobą, ktora bedzie się ewentualnie wstydzić tego, ze nic nie zrobił. Tylko, ze nam nie jest potrzebny ktoś kto się będzie wstydził. Potrzebny jest ktoś, kto coś zrobi. Nie potrzebujemy już górnolotnych haseł ani wyciagania brudów poprzedniej władzy. A Kukiz tylko ja tym jedzie i ludzi to kręci. Mało kto dostrzega, ze te jego slogany tak naprawde niczym nie róznią sie od tego co mowią inni politycy.
OdpowiedzUsuń