wtorek, 19 maja 2015

Mój demokratyczny wqurw

 Większość nas żyje w ostatnich dniach wyborami prezydenckimi. Zarówno świat rzeczywisty jak i ten wirtualny roi się od „świadomych” obywateli, „świadomie” wybierających swą władzę. Prezydenta, który ma sprawić, że wszystkim nam będzie się żyło miło, lekko, łatwo i przyjemnie.

Po raz pierwszy, od czasu gdy uzyskałam prawa wyborcze, nie pójdę do urny i nie oddam swojego głosu. I nie do końca dlatego, że żaden z kandydatów nie spełnia moich oczekiwań, choć po części jest to prawda. Nie do końca też dlatego, że sądzę, że i tak nic się zmieni, choć patrząc wstecz rzeczywiście można poddać się wszechobecnemu zniechęceniu.

Nie pójdę bo doszłam do wniosku, że nie lubię demokracji. Szczególnie tej w Polskim wydaniu. Dlaczego? Ano dlatego, że 90% społeczeństwa nie ma zielonego pojęcia za kim i za czym głosuje. Podobnie jak w przypadku każdej choroby warto byłoby zacząć od profilaktyki. Nauczyć ludzi polityki, dać im wiedzę niezbędną do dokonania dobrego wyboru. Statystycznie najwięcej głosów oddają ludzie bardzo młodzi, dla których uzyskanie pełnoletności i możliwość zagłosowania jest frajdą ale też przejawem ich wiary w siłę własnych, nie do końca jeszcze doprecyzowanych przekonań. Ludzie, którzy nie mieli okazji jeszcze popracować ale chcą lepszej pracy, US im jeszcze nie ciąży ale już żądają obniżenia podatków, nie posiadają dzieci ale podpisują się pod obowiązkiem szkolnym dla 6 latków.

Drugą grupą są ludzie starsi, wychowani na patriotycznej paszy jaką karmił ich komunizm. Ludzie, którzy mieli już szansę na wykazanie się i dali dupy dwukrotnie. Pierwszy raz gdy u władzy byli komuniści drugi raz gdy tych komuchów trzeba było pogonić gdzie pieprz rośnie. W żadnym z tych przypadków się nie popisali, bo komuna, za ich przyzwoleniem, trwała lat kilkadziesiąt a za drugim razem dopuścili do tego aby trwała dalej pod postacią Millerów i innych starych wyjadaczy. Ludzie z poprzedniego systemu powinni na zawsze, z wilczym biletem w kieszeni, zejść z politycznej sceny. Inna grupą jest starsze pokolenie glosujące na PiS. I tu podobnie – stara gwardia chce decydować o życiu młodych ludzi. Patrzą ze wzruszeniem na swoje dzieci, swoje wnuki ale chcą decydować o posiadaniu dzieci przez innych ludzi. Przeżyli swoje, niech się zajmą rozpieszczaniem wnuków. Może to okrutne ale odebrałabym prawo do głosowania ludziom, którzy przekroczyli wiek emerytalny.

Do urn wyborczych podchodzi coraz mniej ludzi w sile wieku. Czyli tych najcenniejszych dla każdego kraju – pracujących na swe, wątłe w przyszłości, emerytury - podatników. Dlaczego oni rezygnują? Pewnie dlatego, że mają większą świadomość tego, ze nikt dla nich i za nich niczego nie zrobi jeśli nie zrobią czegoś sami dla siebie. A jeśli nie ma propozycji, która gwarantowała by im pomoc w ich pracy, robią dalej swoje. System przyzwyczaił ich i poniekąd zmusił do kombinowania i lawirowania więc zniechęceni i zgorzkniali dalej lawirują i kombinują. Aby przetrwać. 

Demokracja w Polskim wydaniu jest systemem najgorszym z możliwych. Każdy może zostać prezydentem, każdy może zasiąść w poselskim fotelu. Czy to robotnik oderwany prosto od taśmy produkcyjnej czy rockman, który w końcu wytrzeźwiał i doszedł do wniosku, że nie chce już śpiewać teraz porządzi narodem. Ministrem finansów może zostać historyk a ministrem edukacji ekonomista. Albo rolnik. Nie mają znaczenia doświadczenie, umiejętności, możliwości a jedynym warunkiem jaki muszą spełnić jest ich chcenie.

We wczesnym systemie parlamentarnym osoby rządzące pochodziły wyłącznie z arystokracji, później dołączyli do nich ówcześni biznesmeni. A możliwość decydowania o losach kraju była funkcją honorową, społeczną i zaszczytem a nie, tak jak dziś, dobrze płatną posadą. Ludzie posiadający swoją kasę nie szli do parlamentu z chęci nabicia sobie kabzy bo nie mieli potrzeby dorabiania się. Dziś? Jak to możliwe aby w radzie miasta czy nawet w sejmie zasiadał bezrobotny? Jak młody człowiek, który niedawno skończył studia, albo i nie, i nie potrafił znaleźć sobie pracy przez rok, dwa czy więcej, w tej chwili jest osobą, która ma prawo decydować o tym jak będzie funkcjonować miasto, gmina czy kraj? Oczywiście jest wytłumaczenie jedno. Politykiem może dziś być każdy, kogo wybierzemy w wolnych, demokratycznych wyborach...

Demokracja polska jest bardziej podobna do totalitaryzmu niż nam się wydaje. Głosujemy na partie a nie na ludzi. Poddajemy się władzy większości, która działa na szkodę kraju i obywateli bo działa wyłącznie dla dobra prywatnych interesów. Jesteśmy uzależnieni od decyzji ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o zarządzeniu narodem a ich bytność w sejmie ma na celu jedynie nagromadzenie środków na kolejne lata wygodnego życia. Nie mamy wpływu na ich decyzje, nie mamy możliwości odwołania ich ze stanowisk ani rozliczenia ich pracy.

W świecie idealnym polityk dostawałby swoją wypłatę za dobrze wykonaną robotę. Po jej skończeniu. W Polsce płacimy naszym politykom, awansem, z góry. A ich wypłaty są nieproporcjonalne do ich pracy, o ile w ogóle o jakiekolwiek ich pracy można mówić. Wszak puste fotele w sejmie czy przysypiający podczas głosowań posłowie to obrazek wcale nie unikatowy. Płacimy za obietnice nie za wyniki. Forma wypłat jest zupełnie odwrotna od tego co się dzieje w normalnych zakładach pracy, gdzie wypłatę dostaję za pracę jaką wykonam a nie za obietnicę owej pracy. A przecież to jest ich praca a my jesteśmy ich pracodawcami. Który pracodawca zapłaci mi albo tobie za to, że mu obiecasz, że będziesz pracował? Absurd. Wychodzi na to, że jesteśmy bogatym społeczeństwem, którego stać na demokratyczne wyrzucanie pieniędzy w błoto. Fundujemy naszym głodnym politykom kolacje w wysokości jednomiesięcznej pensji, płacimy za ich bilety w komunikacji miejskiej i krajowej, finansujemy kampanie wyborcze, płacimy za robienie nam krzywdy. A czy na świecie nie odbywa się to przypadkiem tak, że kandydaci do parlamentów, pretendenci do prezydenckich tronów finansują swoje kampanie z własnych a nie partyjnych środków, które pochodzą z kieszenie podatników?

Polska, biedna i nieco upośledzona siostra Europy. 




JolKa